Siedziba ADM I mieści się przy ulicy Kolejowej 92 

telefon 82 565 67 84.

W zasobach Administracji I znajduje się 2 186 mieszkań w 59 budynkach mieszkalnych.

Kierownikiem ADM I jest

mgr Stanisław Joachimowicz

Na stanowiskach administratorów pracują:

Grzegorz Król i Janusz Płatek

Słowackiego: Tu zaczęła się spółdzielnia


Powojenny Chełm nie leżał już w centrum Polski. Powiatowego miasteczka tuż przy granicy z bratnim ZSRR nie wzięto pod uwagę planując inwestycje pierwszych socjalistycznych pięciolatek.  - A ludzie nie mieli gdzie mieszkać – wspomina Franciszek Golik. - Najgorzej mieli młodzi żyjący kątem po poddaszach i oficynach. Jedyną szansą na własny kąt była właśnie spółdzielnia.

 


 

Już w dwa lata po powołaniu Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (22.01.1958) przystąpiono do budowy pierwszych bloków na tzw. „trójkącie” ul. Stephensona 11, pl. PKWN 2 (dziś pl. Niepodległości) i Odrodzonego Wojska Polskiego (dziś Szwoleżerów), które oddawano do użytku do końca 1961 roku. Nieco wcześniej, bo w połowie 1960 roku CHSM kupiła od magistratu dwa kolejowe bloki przy ul. Słowackiego 9 i 13. Na tym jednak nie koniec, bo już w końcu 1961 roku przy świeżo przedłużonej ul. Słowackiego zaczęło powstawać najnowocześniejsze ówcześnie chełmskie osiedle – zamknięty projekt w niskiej zabudowie z własnym przedszkolem, sklepami i lokalami usługowymi, garażami. Pierwsi lokatorzy 320 mieszkań zaczęli się wprowadzać się na Słowackiego pod koniec1963 roku. Spółdzielnia intensywnie inwestowała – osiedle III (ul. Wołyńska i al. Świerczewskiego) i osiedle IV (ul. Kolejowa) zrealizowane zostały do końca 1985 roku.

 

Na osiedlu Słowackiego życie kulturalne koncentrowało sie w Klubie Chaesemus przy ul. Starościńskiej 4. Kierownikiem klubu był najpierw Janusz Barański a później  Bronisław Grabarczuk, znany chełmski artysta - malarz. W latach 70-tych spotykali się tam chełmscy fascynaci jazzu zespół M 4 (na zdjęciu w składzie: Jacek Kasz - piano, Jerzy Tarasiuk - sax alt, Krzysztof  Weresiński - skrzypce,  Wojciech Niedzielski -perkusja i Zbigniew Zasadny na basie. foto z lat 1973-74). Repertuar głównie był autorski (kompozycje Jacka Kasza) w stylu Emerson Like & Palmer, ale też standardy jazzowe. - Szczególnie po warsztatach jazzowych w Chodzieży, gdzie byliśmy pod opieką czołowych muzyków polskich (Namysłowski, Jarczyk, Stefański, Suchanek) zaczęliśmy poważniej traktować jazz - wspomina Zbigniew Zasadny. - Próby były oczywiście w klubie na Starościńskiej. We wcześniejszym okresie robiliśmy eksperymenty z melorecytacją. Występowała z nami Bożena Dąbrowska. Z tego co wiem obecnie lekarz w Białymstoku.  Zespół M 4 rozpadł się w 1975, gdy muzycy wyjechali z Chełma na studia. Zbigniew Zasadny z Jurkiem Tarasiukiem pogrywali jeszcze w klubie Medyk w Lublinie a Jacek Kasz grał Pod Jaszczurami w Krakowie. Wygrał nawet Jazz nad Odrą. Część nagrań M 4 zarejestrowało Radio Lublin podczas sesji z Jerzym Janiszewskim.

Wspomina Krzysztof Weresiński:   "Spotkanie przypadkowe. Gdzieś między ‘Słonecznym’ a ‘Trzydziestoleciem’. Waldemar opowiada o książce. Napisz mi o ’M-4’ – pada hasło. W głowie pełne zamieszanie. Zbyt dużo wzruszeń, emocji, by zmieścić je na kartce papieru. Z drugiej zaś strony, jeśli tego nie zrobię, pozostanie to tylko wspomnieniem moim i kilku przyjaciół. Zniknie jak nagrania dokonane w studio ‘Radio Lublin’, przysypane wszystkim co było potem. Choć stało się tak, iż Wojtek Niedzielski dokopał się do strzępów tych audycji, a ich wysłuchanie znów wprawiło mnie w zadziwienie. Przecież mieliśmy wówczas po szesnaście, siedemnaście lat. Jedynie Wojtek powalał wiekiem, bo przekroczył dwudziestkę, miał żonę, dwie córy, doświadczenie życiowe i świetnie grał na perkusji. Które gwiazdki musiały się poukładać, by spotkać się w takim składzie, o jednym czasie, mieć taką zgodność zainteresowań, myślenia, talentu, zrobić tak wiele w ciągu jedynie trzech lat i to z taką dojrzałością muzyczną. Przecież, mimo kilku lat szkoły muzycznej, uczyliśmy się jedynie z radia, z audycji ‘Ptaszyna’, czasem udawało się odnaleźć w eterze Willisa Conovera ‘ The Voice of America Jazz Hour’, słuchaliśmy ‘Jazz Jamboree’, chłonęliśmy ‘Białe kruki czarnego krążka’, a naszymi idolami byli Stańko, Namysłowski, Urbaniak czy Seifert. Warsztaty w Chodzieży były przecież na końcu. Jako nagroda i podsumowanie. Jako spotkanie otwierające świadomość czym może być jazz i jak wykonać następny krok, którego zabrakło, gdyż koledzy rozjechali się na studia, by potem realizować się jako naukowiec, lekarz, biznesmen czy nauczyciel. Jacek Kasz potwierdził chwilę później swój talent z krakowską ekipą w Jazzie nad Odrą (nagroda zespołowa i indywidualnie jako instrumentalista i za kompozycję), a pozostali utworzyli ‘Medyk Jazz Quartet’ w Lublinie i też nie bez zauważenia, ale wróćmy do Chełma i pierwszego sukcesu w Świdniku.

Długo musiałem szukać, by odnaleźć pożółkłe kartki ‘Kuriera Lubelskiego’, ‘Kameny’, czy ‘Sztandaru Ludu’, które kiedyś tak skrzętnie kompletowała moja mama dokumentując poczynania syna, a we fragmentach recenzji czytamy: [ Kurier Lubelski ]  Jury nie miało specjalnego kłopotu z przyznaniem trofeum Złotego Koziołka, gdyż praktycznie kandydat do tej nagrody był tylko jeden: zaskakująca swym poziomem grupa M-4 działająca przy Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Chełmie. Saksofon, skrzypce, sekcja rytmiczna i Bożena Dąbrowska recytująca poezję. Dziewczyna ta otrzymała również nagrodę dziennikarzy (za interpretację), pianista Jacek Kasz pierwsze miejsce w kategorii instrumentalistów, ponadto cały zespół wyróżniony został nagrodą publiczności. A więc tryumf jednej grupy, naprawdę doskonałej.

Redaktor Jacek Grün [ Kamena (05.05.1974. nr. 9)] w swoim artykule napisał:
 „M-4” z Chełma zgarnął wszystkie najważniejsze nagrody. Jego występ był rarytasem w stosunku do innych prezentacji. Była to chwilami kompilacja pomysłów melodycznych i aranżacyjnych spotykanych np. u „Emerson, Lace and Palmer”, przeniesione aleatoryczne elementy muzyki klasycznej czy free-jazzu. […] W tak młodym zespole powinno zwrócić się uwagę na umiejętności techniczne, zdolności improwizacyjne wszystkich muzyków i rzadkie zjawisko obiektywnego uświadomienia sobie tychże predyspozycji przez ich właścicieli, a w tym przypadku „M-4” trafił w dziesiątkę. […] Duża odległość artystyczna dzieląca „M-4” od pozostałych zespołów była różnicą zbyt drastyczną, by nie kwalifikować tej grupy może za bardzo entuzjastycznie. […] Pianista Jacek Kasz, od sześciu zaledwie lat grający na fortepianie, wygrał konkurs na najlepszego instrumentalistę. Stosowane układy harmoniczne pozwoliły odkryć autentyczny talent jednego z najzdolniejszych chyba muzyków województwa. Sam zespół zresztą powinien pokazać się raczej na „Jazzie nad Odrą” niż na świdnickim festiwalu. I jeszcze Bożena Dąbrowska, recytująca na muzycznym podkładzie wiersze, stworzyła klimat, jaki udało mi się odczuć podczas wykonywania przez Wandę Warską słynnych „Pamiętników Bille Holiday”. Stany Zjednoczone – Warszawa – Świdnik. Czyż nie znaczy to bardzo dużo?

 

Oj bardzo, bardzo dużo. Jak na licealistów z Chełma. A przecież nikt nie zmuszał nikogo do pisania tak entuzjastycznych recenzji, a odkurzone nagrania tylko to potwierdzają. Pomysłodawcą takiego grania i liderem ensemble’u był Jacek Kasz (p) oraz jego spotkanie z Jerzym Tarasiukiem (as,fl), którzy zaprosili do projektu Wojtka Niedzielskiego (dr) i Zbyszka Zasadnego (bg), ja ze skrzypcami dołączyłem chyba jako ostatni. Miejscem prób był osiedlowy klub ‘Chaesemus’, z życzliwą opieką Janusza Barańskiego, czy potem Bronisława Grabarczuka, a jako instruktorzy pojawiają się Waldek Błaszczyk, który niekiedy zastępował Wojtka na perkusji i Wiesław Kałabuń ze swoim zamiłowaniem do poezji. Pamiętam też Grzesia Bochena z fletem, grającego temat utworu ‘W kolejce’, ale był to chyba epizod przedłużenia poprzedniego składu, gdyż zespół o tej nazwie działał już wcześniej od 1969 r., my natomiast wystartowaliśmy we wrześniu 1973 i to od razu ‘mocnym uderzeniem’. A potem było naprawdę wiele koncertów, miast, imprez, festiwali. Do dziś się zastanawiam w jaki sposób udawało nam się łączyć obowiązki szkolne z wieloma godzinami ćwiczeń, prób, koncertowaniem i licznymi wyjazdami. Pamiętam Puławy, Krasnystaw, Lublin, Warszawę, Bydgoszcz, Świdnik, wiele koncertów i przeglądów w Chełmie, jakieś miejscowe jam sessions, czy dyskoteki jazzowe w Chaesemusie, koncert z ‘Budką Suflera’ (wówczas też młodym początkującym zespołem) w kinie Lot, czy warszawskie Jazz Juniors dające nam bilety do Chodzieży, a tam to już zupełny odlot, kiedy to chłopcy z Chełma na zakończenie warsztatów grają w orkiestrze Dona Cherry’go w Operze Leśnej w Sopocie na festiwalu Jazz Jantar obok Bronka Suchanka, Janusza Stefańskiego, Namysłowskiego, Stańki i pozostałych uczestników warsztatów. Oj działo się. Mimo zewnętrznej mizerii lat siedemdziesiątych znajdowaliśmy w sobie energię, by się wymknąć tej szarości i malowaliśmy swoje nisze kolorowymi farbami, bo mieliśmy też lat siedemnaście. Pamiętam, gdy po intensywnym sylwestrze siedzimy oparci o ścianę, wyjadając garściami wiśnie ze słoików (bo te tylko zostały) i plując gronami pestek przed siebie, nie zważając na nic, zasłuchani we włączoną na full płytę ‘Man of the light’ Seiferta. Jest piąta nad ranem. Czy Bożena, gdy w Bydgoszczy po zjedzeniu lodów i w dniu finałowego koncertu wyszeptała ‘nic nie mogę mówić’, a jej bezgłos ściąga na nas gromy organizatorów i pozbawia szansy występu w Opolu, jako że były to eliminacje do tego festiwalu. Grania na Chmielakach, czy występ na przyczepie traktorowej jako tło do pokazu mody z racji jakichś obchodów w podchełmskiej miejscowości. A jednocześnie cała masa innych wzruszeń, których nie sposób tu przytoczyć.

Poniedziałkowy ‘Sztandar Ludu’ (dziennik KW PZPR w Lublinie, taka miejscowa ‘Trybuna Ludu’) z dnia 07.04.1975 r. relacjonując finał IV Wojewódzkiego Przeglądu Młodzieżowych Zespołów Muzycznych musiał tłustym drukiem napisać: „M-4” obronił tytuł.

Dziś Bożena i Jerzy pracują jako lekarze. Słuchasz ‘Head Hunters’. Dawno nie słuchałem tej płyty.- stwierdził Jerzy przy ostatnim przypadkowym spotkaniu, gdy dźwięki Hancocka sączyły się z samochodowego radio. Niekiedy uda mi się ustawić spotkanie biznesowe tak, by móc wpaść na koncert Scofielda.- usłyszałem od Jacka, który po błyskotliwej karierze naukowej pracuje w zarządzie dużej korporacji. Zbyszek prowadzi swoją firmą reklamową i sowicie wspiera poczynania kulturalne. Zmarły niedawno Wojciech też parał się biznesem, a piszący te słowa Krzysztof Weresiński przepracował swoje zawodowe życie w Chełmskiej Szkole Muzycznej, kształtując gusty muzyczne kolejnym pokoleniom adeptów tej sztuki. Czy byłoby tak, gdyby nie te młodzieńcze fascynacje, impulsy i spotkania, które dla nas nosiły nazwę „M-4”? (pisownia oryginalna)
         

zebrał: Wojciech Zakrzewski

 

spotkanie M 4 po latach 30 października 2016r.

 

Dziś osiedle Śródmieście obejmuje budynki:

ul. 11 Listopada 3
Al. J.Piłsudskiego 15, 17, 18, 19, 20, 22, 23, 30, 30a, 30b
ul. G.Stephensona 11
ul. I Pułku Szwoleżerów 14
ul. Kolejowa 76, 78, 80, 84, 86, 90
ul. Łowiecka 21
ul. P.Skargi 1, 3, 5, 7, 9
ul. Pl. Niepodległości 2
ul. Przemysłowa 24
ul. Wołyńska 3, 5, 13, 16a, 18, 18a, 61, 63, 65, 65a
ul. Piękna Nr inw 72 lokal 16 i 16a
ul. Piękna Nr inw 73 lok 35

 

 

 

Osiedle Słowackiego - Kolejowa obejmuje budynki:

ul. I Pułku Szwoleżerów 11, 13, 15
ul. J. Słowackiego 9, 13, 14, 16, 18, 20, 22, 24, 26, 28, 30
ul. Kolejowa 10, 12, 14, 16, 18, 20, 22
ul. Starościńska 4A

 

 

Informacja o plikach cookie

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych w naszym serwisie, dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.